niedziela, 1 września 2013

Rodział II


W jednym z przedziałów wagonu siedzieli Hermiona, Ron, Ginny, Harry, Luna, Neville, Zabini, Pansy i kilka innych Ślizgonów. Przedział ten był bardzo duży. Miał nawet dwa wysuwane ze ścian stoliki. Po rozmowach zapadła niezręczna cisza. Przerwała ją Ginny pytając :                                                                                  -Kiedy wreszcie dojedziemy ? Mam już dosyć, wszystkie ciekawe tematy do rozmów się skończyły.            -Przestań. Niedługo będziemy na miejscu – powiedział Ron.                                                                          Harry zasnął pociągu, a Hermiona wpatrywała się w okno. Nagle się wzdrygnęła. Przyleciała do niej sowa. Była bardzo mała, szara i miała długi dziób. Jej oczy były żółte i wielkie. Patrzyła na ciemnowłosą jakby oczekiwała nagrody za to, że wykonała swoją pracę. Dziewczyna wyciągnęła z torby płatki kukurydziane i dała je sowie. Ptak jadł je z przyjemnością, gdy skończył rozłożył skrzydła i wyfrunął przez okno. Harry się przebudził i spytał czy coś go ciekawego ominęło.                                                                                         - Przed chwilą była tu sowa i dała Hermionie list – odpowiedziała Luna.
 - No dalej. Otwieraj – powiedział Harry. 
 Dziewczyna posłuchała Harry’ego. Otworzyła list i zaczęła czytać na głos :



Droga Hermiono!

Gdy wysiądziecie z pociągu szybko udajcie się na Wielką Salę. Nie chodźcie nigdzie indziej. Zostawcie przed nią swoje torby, chcę coś wypróbować. Po uczcie idźcie do swoich sypialń. Bagaże będą na was czekały.




                                                                                                                                                Hagrid.

Ślizgoni parsknęli śmiechem. Gryfoni się tym nie przejmowali. Dlaczego Hagrid kazał im postawić swoje torby przed Wielką Salą? 
 - Hagrid może coś z nimi odwalić. Wiecie jaki on jest. Nie wiem czy zostawić tam te torby – powiedział Neville. 
 - Ja je tam zostawię – oświadczyła Lovegood. 
 Nagle do przedziału wszedł Draco Malfoy. Chciał wepchnąć się między Hermioną a Pansy. 
 - Posuń się Granger! – warknął. 
 - Na imię mam Hermiona, ale wątpię byś zapamiętał. Twój mózg wiele nie pomieści. Jeżeli w ogóle go masz – odegrała się. 
 - Tak, tak, Granger – powiedział i usiadł.
 – No, Malfoy. Podobno masz nową dziewczynę? – spytał Ron. 
 -  O co ci chodzi ? Nie mam dziewczyny.
 Pansy Parkinson przybliżyła się do Dracona i uśmiechnęła się. Popatrzył się na nią jak na opętaną. 
- I nie chcę mieć. 
 Ślizgonka się odsunęła i zasmuciła. 
 - Chodzą plotki, że spotykasz się z pierwszoroczniaczką. Niejaką Katy – wtrącił Ron. 
 - Co ty pieprzysz, Weasley?! To nie jest moja dziewczyna – oznajmił zawstydzony Malfoy. 
 - A podobno razem dzieliliście się słodyczami. A więc kiedy ślub? Dostanę zaproszenie? – spytał Ronald. Ślizgon udawał, że go nie słyszy i zaczął rozmawiać z Zabinim. 
 - Draco, a może teraz chcesz ‘’ Proroka Codziennego‘’? – spytała Luna. Malfoy popatrzył na nią i powiedział z ironią : 
 - Oh tak! Bo tylko o tym marzę! Kupić twojego Proroka Codziennego. A mogę trzy egzemplarze? 
Ślizgoni wybuchnęli śmiechem. Niespodziewanie do przedziału weszła Levender Brown. 
 - Za chwilę wysiadamy. Zakładajcie już szaty! – oznajmiła. 
 Wszyscy wstali i powyjmowali ze swoich toreb szaty. Gdy większość się ubrała, wyszła z przedziału i poszła w stronę Hogwartu. Tylko Draco i Hermiona zostali. Ślizgon miał już wychodzić, gdy zobaczył że szatynka nie może zamknąć okna. Podszedł do niego i zamknął je. Hermiona mu podziękowała. Stali tak i patrzyli się na siebie.
 – Głupia, mała Granger, okna nie umie zamknąć… - westchnął Ślizgon. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z przedziału. Hermionę to rozbawiło i uśmiechnęła się. Po czym wyszła i dołączyła do reszty uczniów.


_________________________________________________________________________________

Wszyscy uczniowie byli już w Wielkiej Sali. Profesor McGonagall przywitała nowych uczniów i zaczęło się przydzielanie pierwszoroczniaków do domów. Nowa dyrektorka wypowiadała po kolei nazwiska nowych uczniów. 
 - Katheryn Miller! –wykrzyknęła. Dziewczynka usiadła na drewnianym stołku i czekała na odpowiedź Tiary Przydziału. Draco już wiedział, że jest czystą Ślizgonką, ponieważ jej rodzice byli Ślizgonami. Założył się z Zabinim o 10 galeonów, że Katy trafi do Slytherinu. 
 -SLYTHERIN! – wykrzyczała Tiara. 
 Ślizgoni zaczęli bić brawa. Dziewczynka usiadła przy ich stole i uśmiechnęła się do Dracona. On odwzajemnił uśmiech. 
 - Dawaj 10 galeonów - powiedział do Zabiniego. Ten mu wręczył ze skwaszoną miną, a Malfoy uśmiechał się od ucha do ucha.
 Na wszystkich stołach pojawiło się jedzenie. Draco od razu porwał sok dyniowy i nalał go sobie tyle, że dzbanek był do połowy pusty. Przy stole Gryfonów wszyscy ze sobą rozmawiali o tym, co ich spotkało poza Hogwartem. Tylko Hermiona niechętnie jadła swoją sałatkę, bo widziała że Draco wybrał tą samą. Patrzyła jak szybko ją jadł. Nie mogła od niego oderwać wzroku. Dopiero wtedy, gdy Luna zapytała ją czy poda jej budyń, wróciła na ziemię. Minęło pół godziny, gdy wszyscy uczniowie się najedli. 
 - Byli uczniowie naszej szkoły mają zgłosić się do mojego gabinetu tuż po kolacji. Pierwszoroczniaków do dormitoriów zaprowadzą prefekci – oznajmiła Profesor McGonagall. Pożegnała się i poszła do gabinetu. Wszyscy absolwenci Hogwartu poszli za nią. Gdy doszli, dyrektorka kazała im się rozgościć. 
 - Jak już wiecie macie opiekować się pierwszoroczniakami. Oprowadzać ich po szkole i zapoznawać z nią. Jeżeli dobrze się spiszecie, urządzimy bal! – zaczęła.
Wszystkie dziewczyny zebrane w pomieszczeniu piszczały z radości. 
 - O matko! – powiedzieli na raz wszyscy chłopcy. 
 - No fajnie, fajnie, ale nie musicie się tak wydzierać… - powiedział Draco.
 Zaczęły się rozmowy o kolorach sukienek na bal. Buty płaskie czy na obcasach? 
 Było tak głośnio, że chłopcy zatykali uszy. 
 - Ale tylko jeżeli będziecie poprawnie zajmować się maluchami. Wtedy będzie bal – oznajmiła McGonagall. – Możecie już szukać partnerów, bo wierzę wam, że się dobrze zaopiekujecie młodymi czarodziejami. Wszystkie Ślizgonki błyskawicznie podbiegły do Dracona. 
 - Pójdziesz zemną na bal? – spytała Pansy. 
 - Nie! On pójdzie ze mną! – wrzasnęła inna Ślizgonka i pociągnęła Dracona do siebie. 
 - Chciałybyście… To oczywiste, że to mnie wybierze!
 Zaczęły się o niego głośnie kłótnie. Dyrektorka podeszła do Ślizgona i poprosiła go o to, żeby przestały się kłócić wiedząc, że jej się to nie uda. 
 - Zamknijcie się! – wrzasnął. 
 Wszystkie Ślizgonki umilkły i spojrzały na blondyna. 
 - Nawet nie wiem czy w ogóle pójdę na ten bal. A więc nie róbcie sobie nadziei. Możliwe, że pójdę z jakąś Krukonką, Puchonką lub Gryfonką – ciągnął. 
 Wszystkie dziewczyny były bardzo zdziwione, a zwłaszcza Gryfonki. Dyrektorka podziękowała Draconowi i oznajmiła : 
 - Każda w was wyciągnie z czerwonej skrzyni osobę, która będzie mu towarzyszyć podczas opieki nad pierwszoroczniakiem, a z fioletowej właśnie pierwszoroczniaka. Dziewczynki losują partnera i małego czarodzieja. Nie ma żadnej wymiany. 
- Co? Ron Weasley?! – krzyknęła Pansy. 
 - Coo?! – Ron również krzyknął i zrobił przerażone oczy. 
– O niee... - Pierwszoroczniak to jakiś John Peter. Puchon.
 Draco parsknął i wyjął z torby zielone jabłko. Do skrzyni podeszła Ginny. Modliła się, żeby to nie był Ślizgon. 
 - Oliver Wood – uśmiechnęła się od ucha do ucha i pomaszerowała do fioletowej skrzyni 
– James Hudson. Krukon. 
 Następnie Hermiona podeszła do skrzyni. 
 - Dracon Malfoy – zrobiła przerażone oczy i popatrzyła na McGonagall z litością. Draco ze zdziwienia wypluł swoje jabłko na podłogę. 
 - Że z nią?! Z tą szlamą?! – krzyknął zdenerwowany Ślizgon. 
 - Panie Malfoy. Panna Granger nie jest czystej krwi, ale to nie znaczy że ma Pan mówić na nią szlama. Jeszcze raz Pan tak powie, a Slytherin straci 10 punktów! – oznajmiła Pani Profesor.
 Hermiona podeszła do drugiej skrzyni wyciągnęła karteczkę i powiedziała na głos : 
 - Katy Miller. Ślizgonka. 
 Draco miał krzyknąć, ale powstrzymał się. Zabrał swoją torbę i zmierzał do wyjścia. 
 - Panie Malfoy, gdzie Pan idzie? – spytała dyrektorka.
 Lecz on nic nie powiedział i wyszedł bez słowa. Przez dwadzieścia minut inne czarodziejki losowały partnerów i pierwszoroczniaków. Gdy wszyscy mieli pary, McGonagall kazała wszystkim rozejść się do swoich dormitoriów.

________________________________________________________________________________

Trzeci rozdział jest już napisany, ale nie wiem kiedy go dodam. Przepraszam za nie estetyczność na początku. Nie da się z tym nic zrobić. Mam nadzieję że się połapiecie co i jak. ;D

6 komentarzy:

  1. Super, super, super !! ;D Hermiona i Draco w parzee :D awwww *-*
    Dawaj szybko rozdział 3, bo nie mogę się doczekać ;)
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny :]
    ~Lumos Maxima
    http://milosc-silniejsza-od-magii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trzeci mam już gotowy :3 Może jutro dodam. Zobaczę <3

      Usuń
  2. Andzia, Andzia, szybciej, dawaj ten trzeci :D
    No i jeżeli chcesz żeby było tutaj więcej ludzi czytających to udostępniaj na Jaram się jak Draco Hermionaz że jest rozdział i wstaw link, to polepszy czytalność bloga :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nawet dzisiaj dodam ;D Dobry pomysł z tym linkiem ;3

      Usuń
  3. Witam :)
    Informuję, że zostałaś nominowana przeze mnie do 'The Versatile Blogger Awards'
    Szczegóły tutaj:
    http://milosc-silniejsza-od-magii.blogspot.com/p/the-verseatile-blogger-awards.html
    Pozdrawiam :)
    ~Lumos Maxima

    OdpowiedzUsuń
  4. No kiedy 3 rozdział ?! Czekam ;33

    OdpowiedzUsuń